約 4,153,952 件
https://w.atwiki.jp/lolwikijp/pages/20.html
Annie The Dark Child c_annie; Attack ■■ Health ■■■ Difficulty ■■■■ Spells ■■■■■■■■■■ }} ロール Ranged, Mage, Recommended 価格 450 ip; 260 rp; 最終更新 v1.0.0.152 }} (class=stats){{ ステータス Lv.1 ... Lv.18 Health 460 76 1752 Mana 300 50 1150 Armor 12.5 4 80.5 M.Resist 30 移動速度 335 HPreg 5.05 0.55 14.4 MPreg 7.5 0.6 17.8 攻撃力 50.625 2.625 95.25 攻撃速度 0.579 1.36% 0.713 射程 625 スキル名 効果
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1516.html
AKT III Na wsi u Janusza. Pomiędzy drugim a trzecim aktem upływa miesiąc. Górzysta i skalista okolica wiejska, wieczorem o zachodzie słońca. Po jednej stronie widzów wystający róg karczmy, przed którą siedzi na ławie kilku wieśniaków, górali i góralek; kilku siedzi na górach i skałach. Inni z drugiej strony wchodzą. Słychać z daleka dzwonek nieszporny. SCENA l Chór wieśniaków Po nieszporach przy niedzieli, Skoro jeszcze słonko jasne; Człek się nieco rozweseli, Wszak się cały tydzień poci! Niech się nieco rozochoci! Toć to tylko jego własne. Młodzi Ot - niedługo panicz młody Z swą bogdanką tu przybędzie, Gdy we dworze będą gody, Wszak ci nie zapomną człeka. Starzy Choć we dworze będą gody, Człek przed biedą wciąż ucieka, A ta zmora za nim wszędzie. Wszyscy Oj! Ta zmora za nim wszędzie. po chwili Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Jutro znowu dzień roboczy I pojutrze dzień roboczy. Potem jeszcze mozolniejszy, Potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! SCENA 2 Ciż i kilka kobiet wiejskich. Kobiety Dobry panicz! On bez dumy, Na wesele sprosi kumy. Starzy Oj kobiety, oj dziewczęta! Panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej. Taki grzeczny, taki gładki! Starzy Grzeczny-ć on to, dobry w słowie, Gładki z lica jak panowie. Oj kobiety! Młodzi w głębi sceny Więc ochoczy Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Wszyscy Słonko gaśnie, dzień się mroczy I szczyt góry już czarniejszy, A człek jakoś swobodniejszy, Ale razem i smutniejszy. Lecz wesoły i ochoczy Niech nam będzie dzień dziesiejszy! Kilku siedzących na górach Oto już idą z drugiej wioski, I z odpustu ludu siła. SCENA 3 Ciż. Przybywają górale, góralki i rozmaici wieśniacy. Przybysze Niechże będzie pochwalony! Miejscowi Na wieki! Powitania. Częstują się gorzałką. Tańce góralskie, z małym dodatkiem krakowskich. Po ukończeniu przybysze rozchodzą się; dawni pozostają. SCENA 4 Ciż i Jontek, który powoli schodzi z gór z Halką. Chór Patrzajta! Cóż tam? Co za parobczak przybywa z dziewką? Tak! To Jontek, lecz dziewczyna? Jontek Niechaj będzie pochwalony! Chór Na wieki. Jontek Bóg daj radość wam! Lecz gdy bieda, nie pomoże! Śpiew ni wyrwas tam! Chór To Halka! Jontek To ona! To dziewczę z naszej wsi. Chór Skąd to, Jontku, wróciliście, Skąd tę dziewkę przywiedliście? Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka obłąkana Wracam z miasta od panicza. Nie poznali mnie z oblicza, Bom zmieszana, bo jak ptak. Na mą biedę i niedolę, Po coś zleciał tu na pole? Po coś znęcił gołąbeczka I stumanił, mój sokole, Bielutkiego gołąbeczka? Stumanileś go! Chór Jak zmieniona, jak zbiedzona, Aże spojrzeć na nią wstręt! Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt! Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bogdanki, Stolnikówny, gładkiej pani, Gdzież o chłopce pomnieć ma! Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, Duszy czartu! Chór Opowiedz Jontku, jak było tam! Jak się to stało - opowiedz nam! Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę, Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile Głaskać i słówkami czczemi, I rzucać omam czarami swemi. Za miasto potem zejść miał się z nią, Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów, Prawdem jej wyznał. On mnie i ją Za bramę wygnać kazał, jak psów. Chór przerażony Za bramę wygnać kazał jak psów! chwila milczenia Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów Sokoleńku! - Nie, nie, nie. Gołąbeczek nad górami, Zatrzepotał skrzydełkami. Ale już nie bielutkiemi, Lecz krwią własną czerwonemi Zatrzepotał skrzydełkami, I jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak z dziewczętami, Tak z zalotami dworskiemi, Taka to dola ich! Jontek Ot - i niedługo państwo na ślub Z całą czeredą szumnie się zwalą. Chór Patrzcie! Kruk smutno wzleciał nad halą, Jak gdyby wietrzył. Halka kończąc piosenkę Z gołąbki trup. Chór Nie ty, niebogo zgrzeszyłaś srogo, Bo na kim innym ciąży twój grzech! Jontek wchodząc na skalę Otóż jadą! Chór Już jadą! Idą w góry. Zmiana dekoracji. AKT III Na wsi u Janusza. Pomiędzy drugim a trzecim aktem upływa miesiąc. Górzysta i skalista okolica wiejska, wieczorem o zachodzie słońca. Po jednej stronie widzów wystający róg karczmy, przed którą siedzi na ławie kilku wieśniaków, górali i góralek; kilku siedzi na górach i skałach. Inni z drugiej strony wchodzą. Słychać z daleka dzwonek nieszporny. SCENA l Chór wieśniaków Po nieszporach przy niedzieli, Skoro jeszcze słonko jasne; Człek się nieco rozweseli, Wszak się cały tydzień poci! Niech się nieco rozochoci! Toć to tylko jego własne. Młodzi Ot - niedługo panicz młody Z swą bogdanką tu przybędzie, Gdy we dworze będą gody, Wszak ci nie zapomną człeka. Starzy Choć we dworze będą gody, Człek przed biedą wciąż ucieka, A ta zmora za nim wszędzie. Wszyscy Oj! Ta zmora za nim wszędzie. po chwili Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Jutro znowu dzień roboczy I pojutrze dzień roboczy. Potem jeszcze mozolniejszy, Potem jeszcze mozolniejszy. Więc wesoły, więc ochoczy, Niech nam będzie dzień dzisiejszy! SCENA 2 Ciż i kilka kobiet wiejskich. Kobiety Dobry panicz! On bez dumy, Na wesele sprosi kumy. Starzy Oj kobiety, oj dziewczęta! Panicz was urokiem pęta. Kobiety Panicz to dobroci rzadkiej. Taki grzeczny, taki gładki! Starzy Grzeczny-ć on to, dobry w słowie, Gładki z lica jak panowie. Oj kobiety! Młodzi w głębi sceny Więc ochoczy Niech nam będzie dzień dzisiejszy! Wszyscy Słonko gaśnie, dzień się mroczy I szczyt góry już czarniejszy, A człek jakoś swobodniejszy, Ale razem i smutniejszy. Lecz wesoły i ochoczy Niech nam będzie dzień dziesiejszy! Kilku siedzących na górach Oto już idą z drugiej wioski, I z odpustu ludu siła. SCENA 3 Ciż. Przybywają górale, góralki i rozmaici wieśniacy. Przybysze Niechże będzie pochwalony! Miejscowi Na wieki! Powitania. Częstują się gorzałką. Tańce góralskie, z małym dodatkiem krakowskich. Po ukończeniu przybysze rozchodzą się; dawni pozostają. SCENA 4 Ciż i Jontek, który powoli schodzi z gór z Halką. Chór Patrzajta! Cóż tam? Co za parobczak przybywa z dziewką? Tak! To Jontek, lecz dziewczyna? Jontek Niechaj będzie pochwalony! Chór Na wieki. Jontek Bóg daj radość wam! Lecz gdy bieda, nie pomoże! Śpiew ni wyrwas tam! Chór To Halka! Jontek To ona! To dziewczę z naszej wsi. Chór Skąd to, Jontku, wróciliście, Skąd tę dziewkę przywiedliście? Jontek Wracam z miasta od panicza. Halka obłąkana Wracam z miasta od panicza. Nie poznali mnie z oblicza, Bom zmieszana, bo jak ptak. Na mą biedę i niedolę, Po coś zleciał tu na pole? Po coś znęcił gołąbeczka I stumanił, mój sokole, Bielutkiego gołąbeczka? Stumanileś go! Chór Jak zmieniona, jak zbiedzona, Aże spojrzeć na nią wstręt! Jontek At, zwyczajnie pański sprzęt! Tak się kończą zalecanki. Panicz u nóg swej bogdanki, Stolnikówny, gładkiej pani, Gdzież o chłopce pomnieć ma! Halka Lecz nie sprzedał duszy dla niej, Duszy czartu! Chór Opowiedz Jontku, jak było tam! Jak się to stało - opowiedz nam! Jontek Przyszliśmy właśnie w zaręczyn chwilę, Gdy ją zobaczył, zaczął ją mile Głaskać i słówkami czczemi, I rzucać omam czarami swemi. Za miasto potem zejść miał się z nią, Nie mogłem znieść kłamstwa tych słów, Prawdem jej wyznał. On mnie i ją Za bramę wygnać kazał, jak psów. Chór przerażony Za bramę wygnać kazał jak psów! chwila milczenia Halka Znów mi się zjawiasz, tumanisz znów Sokoleńku! - Nie, nie, nie. Gołąbeczek nad górami, Zatrzepotał skrzydełkami. Ale już nie bielutkiemi, Lecz krwią własną czerwonemi Zatrzepotał skrzydełkami, I jak kamień spadł ku ziemi. Chór Tak to, tak z dziewczętami, Tak z zalotami dworskiemi, Taka to dola ich! Jontek Ot - i niedługo państwo na ślub Z całą czeredą szumnie się zwalą. Chór Patrzcie! Kruk smutno wzleciał nad halą, Jak gdyby wietrzył. Halka kończąc piosenkę Z gołąbki trup. Chór Nie ty, niebogo zgrzeszyłaś srogo, Bo na kim innym ciąży twój grzech! Jontek wchodząc na skalę Otóż jadą! Chór Już jadą! Idą w góry. Zmiana dekoracji. Moniuszko,Stanisław/Halka/IV
https://w.atwiki.jp/thecockrockshockpop/pages/1612.html
http //www.danielho.com/ http //www.danielho.jp/ CDSunny Spaces Timeless Treasure DVD O'afu The Heart of Hawai'i V.A. world / Ukulele Beach ( 2007年7月 ) CD Sunny Spaces Feb/20/2008 1. Living in Paradise / 2. Pretty Little Adriana / 3. Suncatcher / 4. Some Breathing Space / 5. For Eternity / 6. No Apologies / 7. The Song You Wish I d Sing / 8. No Resistance / 9. There Are No Words / 10. Wishing Well / 11. Sunny Spaces / 12. The Breakfast Song ( Pineapple Mango ) [ 朝食の歌 ] / 13. Pomaikai ( The Blessing ) [ Bonus track ] Timeless Treasure March/15/2006 1. Hotel California / 2. Arthur s Theme / 3. What A Wonderful World / 4. Change The World / 5. Every Breath You Take / 6. If / 7. Big Yellow Taxi / 8. Drift Away / 9. Take My Breath Away / 10. Soak Up The Sun DVD O afu The Heart of Hawai i 2011
https://w.atwiki.jp/vocaloidenglishlyric/pages/112.html
【Tags C K Miku tC cokesi】 Original Music Title コンビニ Convenience Store (Konbini) Music Lyrics written, Voice edited by cokesi Music arranged by cokesi Singer 初音ミク (Hatsune Miku) Fanmade Promotional Videos Click here for the Japanese Lyrics English Lyrics (translated by soundares): My usual way home Again, I m stopping by the shop today A bit Cute new face, I (happen to) find wktk(=heart thumping, sweating) I ll buy pack meal back (home) My holding(pocket) are... seven 100 yen-coin Now to the front of girl s cash register Now is the chance (Breakneck) dash Now Everything arranged (on the counter) The girl s voice "That d be 685yen" Setting my change together on the counter and... Then I noticed Missing 35yen I ve mistaken to see (50 as 100 yen-coin) Glance from people in Checkout line In small voice "I guess I won t have this (one)..." Finished checkout Rusing to the exit My usual stop-by Convini(ence store) Coming here tomorrow s kind of embarrassing Why you (guys) Look so a like except for the hole? 100 yen-coin and 50 yen-coin Seeing (her) was joy so Again today I m stopping by the shop My face she (now) remembers (right?) My heart Ex! plode! ing! Would you like your (meal) hot? With that voice (of yours) I feel toasty warm That... no way to say them, Alone (In) mirage Placed my (grocery)bag in Basket and, Grin faced Straddle onto the saddle Working pedals Across signal and Then I noticed I forgot my meal I was getting them warmed In front of the shop is Girl s figure searching me.. Running standing(=out of saddle), full-bore Rushing to get away there Car in between Look into the shop So many people Going back Immediately Little embarrassing Why did i run away? If I went back I might had the chance to talk to her... Accidentally Opened page Was a bit no-no snapshot Close by was girls Got my bag caught in shelf Showily, throw out items all over the floor Door opened unexpectedly Hit right (in to me) Spilled ODEN soup Yet Again I ll come to this convini(ence store) Cause I get to see you With bashful face(look)...Watching this way!? I gotta a hunch that FLAG might go up Acting to read, standing... Checking my wallet s content Finished checkout Nothing happens... Just before leaving, The girl quietly told me "Stop joking" (After all) I was being laughed at Your pants window(zipper) were fully opened Missing 35yen I ve mistaken to see (50 as 100 yen-coin) Glance from people in Checkout line In small voice I guess I won t have this (one)... Finished checkout hurrying to the exit My usual stop-by Convini(ence store) Coming here tomorrow s kind of embarrassing Why you (guys) Look so a like except for the hole? 100 yen-coin and 50 yen-coin Romaji lyrics (transliterated by motokokusanagi2009): itsumo no kaeri michi kyō mo omise ni tachi yoru chotto kawaii shinjin mitsuketa waku teka obentō katte kaerō shojikin wa hyaku en ga nana mai ano ko no reji no mae ima ga chance mō dash sā zenbu narabeta yo ano ko no koe "roppyaku hachi jū go en desu" counter ni kozeni o narabete soko de kizuita san jū go en tari nai mi machigae teta reji ni naranda kaikei machi no hito no shisen chīsai koe de yappari kore yame toki masu... kaikei sumase deguchi eto isogu itsumo yoru konbini ashita kuru noga chotto hazukashī dōshite anata wa ana igai nite iru no? hyakuen dama to gojūen dama aeru noga tanoshimi de kyō mo omise ni tachi yoru kao o oboete kureta yone heart ba ku ha tsu atatamete iki masuka? sono koe de boku poka poka ni naru yo♪ sonna no ieru wake nai yo hitori mōsō kago ni fukuro irete niyaketa kao de saddle o matagu yo pedal funde shingō watatte soko de kizuita obentō wasurete kita atatameteta noni mise no mae niwa boku o sagasu ano ko no sugata tachi kogi zenkai isoide soko kara nige dasu kuruma hasande mise no naka o nozoku hito ga takusan iru yo sugu ni iku nowa chotto hazukashī dōshite nigeta no? modotte reba hanasu chance mo atta hazu nanoni gūzen hiraia page ga chotto ikenai shashin soba ni onnanoko kaban tana ni hikkakete hade ni shōhin buchi makeru totsuzen hiraita door ni chokugeki oden no shiru koboshita sore demo mata kono konbini e kuru yo aeru kara hanikanda kao o shite kocchi o mite iru yo!? kore wa flag ga tachi sōna yokan ga shite kita yo tachi yomi suru furi osaifu no nakami o kakunin kaikei owaru nani mo okora nai kaeru chokuzen ano ko ga sotto oshiete kureta jōdan yamete yo waraware teta none zubon no mado ga zenkai dayo san jū go en tari nai mi machigae teta reji ni naranda kaikei machi no hito no shisen chīsai koe de yappari kore yame toki masu... kaikei sumase deguchi eto isogu itsumo yoru konbini ashita kuru noga chotto hazukashī dōshite anata wa ana igai nite iru no? hyaku en dama to go jū en dama
https://w.atwiki.jp/wiki6_piro/pages/6540.html
Yannick Granieri ヤニック・グラニエリ 国籍:フランス 生年月日:1987年1月22日 関連サイト REDBULL Yannick Granieri 関連項目 タグ 1987年生 「Y」 「や」 アルファベット ダートジャンプ フランス人 ライダー 自転車用語
https://w.atwiki.jp/nightsirousagi/pages/12.html
TOYBonnie 年齢 15 一人称 ぼく 性別 男の子 二人称 呼び捨て きみ 担当 ベース あだ名 ボンボン、トイボン Five Nights at Freddy s 2に登場するうさぎ型の新型アニマトロニクス。 前髪メッシュと外ハネが特徴的。 すごく元気でポジティブ。誰にでも優しい。 性別も年齢層も関係なく人気で、店1番の人気者。 資料
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1512.html
SCENA 7 Drzwi główne otwierają się na całą szerokość. Na czele mnóstwa gości w różne stroje poprzebieranych, wbiega arlekin z trzepaczką, a wołając “Kulig! kulig!” uderza nią po ramieniu Stefana i Zbigniewa i obiega dokoła Miecznika, po czym znika w tłumie. Muzykanci przybyli z kuligiem, ustawiają się w rogu sali. Goście, jedni poprzebierani w stroje cudzoziemskie, inni, mianowicie mężczyźni w ubiory przedniejszych bóstw Parnasu, inni w wiejskie z różnych okolic, a najwięcej krakowskie, w maskach i bez masek, witają ochoczo Miecznika, a wielu z młodzieży ściska po przyjacielsku Stefana i Zbigniewa. Skołuba wchodzi i zatrzymuje się przy drzwiach środkowych, czekając rozkazów. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Arlekin Kulig! kulig! Znika w tłumie. Chór Gdy ci mróz do gardła sięga Złotym je węgrzynem płucz... Hej Mieczniku! zima tęga, Od piwnicy dawaj klucz! Skołuba zbliża się i podaje Miecznikowi klucze, które ten oddaje gościom. Miecznik Cokolwiek roztargniony, oddaje klucze powtarzając do siebie. Pan Damazy... Pan Damazy. Kilkoro młodzieży wziąwszy klucze wybiega za Skołubą nucąc. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Służba wchodzi z tacami pełnymi kielichów z winem i ciast, które obnoszą między gośćmi. Niektóre osoby spostrzegają roztargnienie Miecznika. Niektórzy z gości Gospodarzu! coś z twych gości, Nie znać w tobie dziś radości. Jakiś kłopot? czy źle w domu?... Miecznik jeszcze bez humoru Nie, najdrożsi, wcale nie... Żal mi tylko przyjaciela, Co zabawy nie podziela, Co dziś rano, po kryjomu Z mojej chaty wyniósł się... Chór ze śmiechem Hej uspokój serce rzewne! Toć to on, to on zapewne, To arlekin luby nasz!... Miecznik, Stefan i Zbigniew Pan Damazy!!? Chór wypychając Damazego naprzód Tak! w te strony Musiał wrócić i zmuszony, Przebrał się! oto go masz! Miecznik Pan Damazy!... Chór zatrzymując Damazego, który chciał schować się Ha! ha! Ha! Miecznik Pan Damazy!... Damazy zdejmując pokornie maskę Tak! to ja... Miecznik serio do Damazego Wybornie!... więc wobec tych panów i pań, Mości Damazy, wyjaśnisz może, Czemu źle trzymasz o moim dworze, Czemu kalumnię rzuciłeś nań? Skąd prezumpcja, że ten gmach Na braterskich stawion łzach? Chór Ach! to jakiś dziwny żart!... Kto śmiał wyrzec, że ten gmach Na braterskich stawion łzach, Należytej kary wart! Stefan i Zbigniew między sobą To złośliwy pewno żart, Patrz, blednieje piękny gach... do Damazego Nie daremny waści strach, Doznasz kary, jakiejś wart! Miecznik do wszystkich Czyż te baśnie sunt de fide? Damazy Mówi prędko ze strachem. Mea culpa! aj Mieczniku! Przy wieczerzy, jak na biedę, Człek toastów pił bez liku, A po winie, wszak się zdarza, Palnąć koncept z kalendarza! śmiech ogólny Damazy mówiąc dalej Zwłaszcza, kiedy w mózgu pali, W jaki sposób się oddali, Niebezpiecznych dwóch rywali. Chór ze śmiechem Dwóch rywali! bagatela! Miecznik z uśmiechem Lecz któż waści szepnął to, Że synowie przyjaciela, Rywalami twymi są?... Im się o tym ani śni... Damazy do Miecznika Trudno wierzyć!... dowiedź mi! przybierając uroczystą postawę Od dawna serce z głową na wyścigi, Każą cię błagać, rojąc cudne sny, O rękę... Zbigniew podchodząc z drugiej strony, ciszej do Damazego Tylko nie panny Jadwigi, Lub oba uszy obetnę ci!... Damazy ze strachem przycisnąwszy oburącz uszy Aj! nie, nie!... wracając do pierwszej postawy Pragnę jak niebiańskiej manny, Błagać z pokorą u twoich stóp, O rękę... Stefan podchodząc podobnie jak Zbigniew Tylko nie panny Hanny, Lub karabelą popchnę cię w grób! Miecznik i chór Czyjejże waść pragniesz ręki? Damazy wystraszony Byłem pewnym, co za męki! Pragnę, pragnę błagać o nią, Lecz rywale gwałtem bronią!... Stefan żywo zbliżając się do Miecznika Tak! o dłoń Hanny błagam w pokorze. Panie! racz synem nazywać mnie!... Zbigniew podobnie O drugą córkę w serca ferworze Na przyjaźń ojca zaklinam cię! Chór wesoło Co za dziwne wydarzenie. Miecznik Proszę! proszę uniżenie! Jam to czytał z waszych lic, Lecz nie będzie z tego nic, Aż się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie... Idzie żywo ku drzwiom z prawej strony i woła córki, które natychmiast ukazują się, Hej! dziewczęta!... otóż one, Jak biedaczki zasmucone... Pójdźcie, pójdźcie wesprzeć mnie! Bierze za ręce Hannę i Jadwigę, które goście witają uprzejmie i zaprowadziwszy na przód sceny staje między nimi. Chór Więc się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie! Damazy wybiega na prawo. SCENA 8 Ci sami prócz Damazego, Hanna i Jadwiga. Miecznik Którego wszyscy goście ciekawie słuchają. Przed stoma lat, Mój zacny dziad, Kazał zbudować ten dwór, I dziewczę kwiat Zaślubił rad, I Bóg im dał dziewięć cór! Wszyscy I Bóg im dał dziewięć cór! Miecznik Pierwsza z tych róż, Gdy wzrosła już, Gdy powab głoszono jej, Zjawił się tuż Młodzian... do Hanny I cóż?... Hanna spuszczając oczy I wnet pokochał się w niej... Wszyscy I wnet się pokochał w niej! Miecznik Za tamtą trzy, Hoże jak skry, Więc młodzież sąsiednich strzech W konkury grzmi, Zajeżdża... pytając Jadwigi I?... Jadwiga spuszczając oczy I ożeniło się trzech... Wszyscy I ożeniło się trzech! Miecznik W taki to ślad, Przez kilka lat, Za zięciem zjawiał się zięć. Aż zacny dziad, Wyprawił w świat... Hanna i Jadwiga Najmłodszych dziewczątek pięć. Wszyscy Najmłodszych dziewczątek pięć! Miecznik Lecz gdy tu hucznie Wesela grzmiały, Wkoło kaducznie, Panny starzały. Więc matki, ciocie, W próżnym kłopocie, W daremnej złości Czekając gości, Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór mego dziadka Strasznym przezwały! Wszyscy wesoło Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór jego dziadka Strasznym przezwały! SCENA 9 Ci sami, Cześnikowa przesadnie wystrojona i Damazy, który wyszedłszy z nią, opowiada po cichu co się stało. Miecznik do Cześnikowej I niesłusznie w pani mowie, Każdy z nich był niby tchórz! Stefan i Zbigniew do Cześnikowej Skąd się dwór ten strasznym zowie, Stryjeneczko, wiemy już! Miecznik I tak strasznym będzie wciąż, Boska wola!... do Stefana i Zbigniewa Wasza chęć!... wskazując na Zbigniewa Patrz Jadwisiu! to twój mąż! wskazując na Stefana Hanno! to mój drugi zięć! Dziewczęta tulą się do ojca. Stefan i Zbigniew, każdy przy swojej narzeczonej klękają, Miecznik daje im błogosławieństwo. Chór biorąc kielichy Wiwat! wiwat pary dwie! Zły sam, kto im życzy źle! Cześnikowa uspokaja się i myślą nową zajęta, spogląda z zadowoleniem na młodzież. Miecznik wesoło Z Bożej łaski, do Damazego Z twojej winy, Większa radość wita nas, Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Chór Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Cześnikowa Biedna pani Stolnikowa, Z jej córkami będzie źle, Z moich swatów, z mego słowa, Zyska stare panny dwie!... Ale gdy w tym strasznym dworze, Tak do dziewcząt młodzi lgną, Nie wyjadę stąd, bo może I na wdówkę spojrzy kto! Zbigniew do brata Nie ma niewiast w naszej chacie! Znać tak nie chciał światów pan, Więc z pokorą miły bracie Niezależny żegnaj stan! Stefan do brata Bóg z łaskami niebiańskimi, Dzielnych synów da nam z nich, Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Chór Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Miecznik Widzę waszych lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg mu zsyła w Nowy Rok. Drodzy goście mego gniazda, Duszę bym wam oddać rad, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Hanna i Jadwiga Widzę wszystkich lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg nam zsyła w Nowy Rok. Ojcowskiego goście gniazda, Dzielcie uczuć błogich kwiat, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Chór Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Miecznik do kapeli Hejże ostro rżnij kapela, Sił wam doda wina dzban, Animuszu niech udziela, Złota radość, hoży tan! Muzyka rozpoczyna grać, mnóstwo nowych par wbiega środkowymi drzwiami, tańczą. SCENA 7 Drzwi główne otwierają się na całą szerokość. Na czele mnóstwa gości w różne stroje poprzebieranych, wbiega arlekin z trzepaczką, a wołając “Kulig! kulig!” uderza nią po ramieniu Stefana i Zbigniewa i obiega dokoła Miecznika, po czym znika w tłumie. Muzykanci przybyli z kuligiem, ustawiają się w rogu sali. Goście, jedni poprzebierani w stroje cudzoziemskie, inni, mianowicie mężczyźni w ubiory przedniejszych bóstw Parnasu, inni w wiejskie z różnych okolic, a najwięcej krakowskie, w maskach i bez masek, witają ochoczo Miecznika, a wielu z młodzieży ściska po przyjacielsku Stefana i Zbigniewa. Skołuba wchodzi i zatrzymuje się przy drzwiach środkowych, czekając rozkazów. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Arlekin Kulig! kulig! Znika w tłumie. Chór Gdy ci mróz do gardła sięga Złotym je węgrzynem płucz... Hej Mieczniku! zima tęga, Od piwnicy dawaj klucz! Skołuba zbliża się i podaje Miecznikowi klucze, które ten oddaje gościom. Miecznik Cokolwiek roztargniony, oddaje klucze powtarzając do siebie. Pan Damazy... Pan Damazy. Kilkoro młodzieży wziąwszy klucze wybiega za Skołubą nucąc. Chór Od terema do terema, Czy to śnieg, czy lodu łom, Do Miecznika zajedziema, Kulig! kulig w jego dom! Służba wchodzi z tacami pełnymi kielichów z winem i ciast, które obnoszą między gośćmi. Niektóre osoby spostrzegają roztargnienie Miecznika. Niektórzy z gości Gospodarzu! coś z twych gości, Nie znać w tobie dziś radości. Jakiś kłopot? czy źle w domu?... Miecznik jeszcze bez humoru Nie, najdrożsi, wcale nie... Żal mi tylko przyjaciela, Co zabawy nie podziela, Co dziś rano, po kryjomu Z mojej chaty wyniósł się... Chór ze śmiechem Hej uspokój serce rzewne! Toć to on, to on zapewne, To arlekin luby nasz!... Miecznik, Stefan i Zbigniew Pan Damazy!!? Chór wypychając Damazego naprzód Tak! w te strony Musiał wrócić i zmuszony, Przebrał się! oto go masz! Miecznik Pan Damazy!... Chór zatrzymując Damazego, który chciał schować się Ha! ha! Ha! Miecznik Pan Damazy!... Damazy zdejmując pokornie maskę Tak! to ja... Miecznik serio do Damazego Wybornie!... więc wobec tych panów i pań, Mości Damazy, wyjaśnisz może, Czemu źle trzymasz o moim dworze, Czemu kalumnię rzuciłeś nań? Skąd prezumpcja, że ten gmach Na braterskich stawion łzach? Chór Ach! to jakiś dziwny żart!... Kto śmiał wyrzec, że ten gmach Na braterskich stawion łzach, Należytej kary wart! Stefan i Zbigniew między sobą To złośliwy pewno żart, Patrz, blednieje piękny gach... do Damazego Nie daremny waści strach, Doznasz kary, jakiejś wart! Miecznik do wszystkich Czyż te baśnie sunt de fide? Damazy Mówi prędko ze strachem. Mea culpa! aj Mieczniku! Przy wieczerzy, jak na biedę, Człek toastów pił bez liku, A po winie, wszak się zdarza, Palnąć koncept z kalendarza! śmiech ogólny Damazy mówiąc dalej Zwłaszcza, kiedy w mózgu pali, W jaki sposób się oddali, Niebezpiecznych dwóch rywali. Chór ze śmiechem Dwóch rywali! bagatela! Miecznik z uśmiechem Lecz któż waści szepnął to, Że synowie przyjaciela, Rywalami twymi są?... Im się o tym ani śni... Damazy do Miecznika Trudno wierzyć!... dowiedź mi! przybierając uroczystą postawę Od dawna serce z głową na wyścigi, Każą cię błagać, rojąc cudne sny, O rękę... Zbigniew podchodząc z drugiej strony, ciszej do Damazego Tylko nie panny Jadwigi, Lub oba uszy obetnę ci!... Damazy ze strachem przycisnąwszy oburącz uszy Aj! nie, nie!... wracając do pierwszej postawy Pragnę jak niebiańskiej manny, Błagać z pokorą u twoich stóp, O rękę... Stefan podchodząc podobnie jak Zbigniew Tylko nie panny Hanny, Lub karabelą popchnę cię w grób! Miecznik i chór Czyjejże waść pragniesz ręki? Damazy wystraszony Byłem pewnym, co za męki! Pragnę, pragnę błagać o nią, Lecz rywale gwałtem bronią!... Stefan żywo zbliżając się do Miecznika Tak! o dłoń Hanny błagam w pokorze. Panie! racz synem nazywać mnie!... Zbigniew podobnie O drugą córkę w serca ferworze Na przyjaźń ojca zaklinam cię! Chór wesoło Co za dziwne wydarzenie. Miecznik Proszę! proszę uniżenie! Jam to czytał z waszych lic, Lecz nie będzie z tego nic, Aż się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie... Idzie żywo ku drzwiom z prawej strony i woła córki, które natychmiast ukazują się, Hej! dziewczęta!... otóż one, Jak biedaczki zasmucone... Pójdźcie, pójdźcie wesprzeć mnie! Bierze za ręce Hannę i Jadwigę, które goście witają uprzejmie i zaprowadziwszy na przód sceny staje między nimi. Chór Więc się każdy jasno dowie, Skąd i odkąd w Kalinowie Dwór się strasznym dworem zwie! Damazy wybiega na prawo. SCENA 8 Ci sami prócz Damazego, Hanna i Jadwiga. Miecznik Którego wszyscy goście ciekawie słuchają. Przed stoma lat, Mój zacny dziad, Kazał zbudować ten dwór, I dziewczę kwiat Zaślubił rad, I Bóg im dał dziewięć cór! Wszyscy I Bóg im dał dziewięć cór! Miecznik Pierwsza z tych róż, Gdy wzrosła już, Gdy powab głoszono jej, Zjawił się tuż Młodzian... do Hanny I cóż?... Hanna spuszczając oczy I wnet pokochał się w niej... Wszyscy I wnet się pokochał w niej! Miecznik Za tamtą trzy, Hoże jak skry, Więc młodzież sąsiednich strzech W konkury grzmi, Zajeżdża... pytając Jadwigi I?... Jadwiga spuszczając oczy I ożeniło się trzech... Wszyscy I ożeniło się trzech! Miecznik W taki to ślad, Przez kilka lat, Za zięciem zjawiał się zięć. Aż zacny dziad, Wyprawił w świat... Hanna i Jadwiga Najmłodszych dziewczątek pięć. Wszyscy Najmłodszych dziewczątek pięć! Miecznik Lecz gdy tu hucznie Wesela grzmiały, Wkoło kaducznie, Panny starzały. Więc matki, ciocie, W próżnym kłopocie, W daremnej złości Czekając gości, Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór mego dziadka Strasznym przezwały! Wszyscy wesoło Za gratką gratka Gdy je mijały, Dwór jego dziadka Strasznym przezwały! SCENA 9 Ci sami, Cześnikowa przesadnie wystrojona i Damazy, który wyszedłszy z nią, opowiada po cichu co się stało. Miecznik do Cześnikowej I niesłusznie w pani mowie, Każdy z nich był niby tchórz! Stefan i Zbigniew do Cześnikowej Skąd się dwór ten strasznym zowie, Stryjeneczko, wiemy już! Miecznik I tak strasznym będzie wciąż, Boska wola!... do Stefana i Zbigniewa Wasza chęć!... wskazując na Zbigniewa Patrz Jadwisiu! to twój mąż! wskazując na Stefana Hanno! to mój drugi zięć! Dziewczęta tulą się do ojca. Stefan i Zbigniew, każdy przy swojej narzeczonej klękają, Miecznik daje im błogosławieństwo. Chór biorąc kielichy Wiwat! wiwat pary dwie! Zły sam, kto im życzy źle! Cześnikowa uspokaja się i myślą nową zajęta, spogląda z zadowoleniem na młodzież. Miecznik wesoło Z Bożej łaski, do Damazego Z twojej winy, Większa radość wita nas, Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Chór Przy kuligu zrękowiny W jeden się odbędą czas! Cześnikowa Biedna pani Stolnikowa, Z jej córkami będzie źle, Z moich swatów, z mego słowa, Zyska stare panny dwie!... Ale gdy w tym strasznym dworze, Tak do dziewcząt młodzi lgną, Nie wyjadę stąd, bo może I na wdówkę spojrzy kto! Zbigniew do brata Nie ma niewiast w naszej chacie! Znać tak nie chciał światów pan, Więc z pokorą miły bracie Niezależny żegnaj stan! Stefan do brata Bóg z łaskami niebiańskimi, Dzielnych synów da nam z nich, Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Chór Na rodzinnej chwałę ziemi, I na chlubę ojców swych! Miecznik Widzę waszych lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg mu zsyła w Nowy Rok. Drodzy goście mego gniazda, Duszę bym wam oddać rad, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Hanna i Jadwiga Widzę wszystkich lic uśmiechy, A nie wierzy ojca wzrok, Ile szczęścia i pociechy Bóg nam zsyła w Nowy Rok. Ojcowskiego goście gniazda, Dzielcie uczuć błogich kwiat, Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Chór Niech jak tu, nadziei gwiazda I do waszych zajrzy chat! Miecznik do kapeli Hejże ostro rżnij kapela, Sił wam doda wina dzban, Animuszu niech udziela, Złota radość, hoży tan! Muzyka rozpoczyna grać, mnóstwo nowych par wbiega środkowymi drzwiami, tańczą. (libretto Jan Chęciński) Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór
https://w.atwiki.jp/gronies/
GRONIES??wiki??
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1509.html
AKT III Wielka opuszczona sala ze starymi, w niektórych miejscach uszkodzonymi obiciami. W głębi dwa ogromne okna, przez które widać ogród, pejzaż zimowy. Między oknami duży kurantowy zegar, nad nim herb. Nieco bliżej publiczności portrety dwóch mężczyzn w całej postaci naturalnych rozmiarów, jeden w zbroi, drugi w ubiorze hetmańskim. SCENA l Skołuba i Maciej. Skołuba wprowadza głównym wejściem Macieja, który zdjęty trwogą ogląda się po sali. Maciej Czemuśmy nie wzięli świecy? Skołuba szyderczo Księżyc świeci panie bracie. prowadzi go naprawo i uchyla drzwi. Zważaj wasze, tam w komnacie, Jeden z młodych panów stanie. Maciej zagląda. Teraz obejrz się za plecy. Maciej Gdzie? Skołuba wskazując Tam gdzie drzwi w drugiej ścianie. Maciej idąc za Skołuba, który przechodzi na lewo Tam? Skołuba ukazując Tam drugi ma posłanie. Maciej Więc nie razem? Skołuba spoglądając nań spod oka Nie mospanie. Maciej Maszże tobie! Skołuba Jakoś stary Minę stracił już rubaszną... Maciej Jak tu straszno, jak tu straszno... Malowidła niby mary... Skołuba Straszno... tutaj... aż przenika Masz za dzika... masz za dzika! Maciej rozglądając się Te makaty odrapane, do Skołuby Nie, ja na to nie przystanę! Razem muszą spać panicze, I ja przy nich zostać życzę. Skołuba Ani sposób, ja w tym względzie Spełniam to, co Miecznik każe. Maciej A gdzież ja? Skołuba Waść tu spać będzie. Maciej Tutaj... tutaj? Skołuba Przy zegarze. Maciej Ależ tutaj zimno srodze, Tu by wszystko we mnie skrzepło. Zresztą na czym? Skołuba Na podłodze, Przy zegarze będzie ciepło. Bo ten zegar... Maciej żywo Co? Skołuba Te ściany...! Maciej niespokojnie Hę? Skołuba Obrazy... Maciej Co obrazy? Skołuba Czasem... Maciej Czasem? Skołuba spoglądając na Macieja Dwór ten znany... Maciej coraz niespokojniej, biorąc go za rękę Dwór ten znany? bez urazy, Z czego znany? Skołuba usuwając się Pozwól wasze, O tej porze światła gaszę. Wzywam świętych ku pomocy, I spać idę... znacząco Dobrej nocy! Maciej zatrzymując go Nie, nie, nie, ja nie puszczę waszeci. Co znaczą twoje słowa tajemnicze, Bardzo więc proszę, niech mię waść oświeci, Choć się nie lękam, jednak wiedzieć życzę. Skołuba ironicznie Nie lękasz się? Maciej Nie. Skołuba Widzę, a zresztą jest nas dwóch. Posłuchaj zatem, kiedyś taki zuch! Ten zegar stary gdyby świat, Kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, Nakręcać próżny trud. Lecz jeśli niespodzianie Ktoś obcy tutaj stanie, Pan zegar, gdy zapieje kur Dmie w rząd przedętych rur. Dziś zbudzi cię Koncercik taki. Boisz się? Maciej Nie. Skołuba Zażyj tabaki. Te wielkie malowidła dwa, Na względzie wasze miej. Miecznika pra-prababka ta, Ta pra-prababką tej. Przy obcych w nocnej dobie, Te pra-prababki obie Wyłażą z ram, gdy pieje kur I nuż w zacięty spór. Niejednym się Dały we znaki. Strach waści? Maciej Nie!... Skołuba Zażyj tabaki!... Odchodzi zostawiając Macieja w osłupieniu. SCENA 2 Maciej sam po chwili Poszedł, zostawił mię... niech cię piorun trzaśnie! Zapewne kłamał... licho go pal! Aj! Gdyby trochę prawdy ukrywały te baśnie, Toż byśmy mieli dopiero bal! zmierzając ku drzwiom Nie widać panów... Głos z portretu z prawej Już idą! Głos z portretu z lewej Już idą! Maciej przelękniony, wraca na środek sceny Hę? co? kto?... Kto tu jest? rozgląda się Nie widzę nikogo. Wyraźniem słyszał “już idą... już idą!” Skądże te słowa pochodzić mogą, Toć jeszcze nie piał kur, Czyżby tak wcześnie zaczynał się spór Tych pra-pra... Spostrzega, że miejsce malowanych zajęty ruchome twarze. Aj! nie, nie, ja nie marzę! Pra-pra-pra-babki wykrzywiają twarze, Zgasłymi oczyma przewracają obie!... Ratuj kto żywy!! uciekając wpada w drzwiach na Zbigniewa i Stefana Zbigniew zdziwiony Macieju, co tobie? SCENA 3 Stefan, Zbigniew, Maciej. Pachołkowie wnoszą świece, jeden idzie na prawo, drugi chce iść na lewo. Maciej Nic, nic, powiem w jednym słowie Jak odejdą pachołkowie. wstrzymując jednego ze świecą Tu na stole postaw bracie. pachołek stawia i odchodzi. Te dwie, o te dwie postacie, A ten zegar, a te ściany... Stefan Co ty pleciesz, co się dzieje? Maciej Niech no tylko kur zapieje... do jednego Panie, do drugiego Panie mój kochany! Zbigniew I cóż, gdy zapieje kur? Maciej Ten zegar stary gdyby świat, Zepsuty od tysiąca lat, Kuranty gra Z przeklętych rur. Pra-pra-pra-pra Pra-babka ta, Z tą pra-pra-pra Prowadzi spór. Gdy wszystko pośnie, Wrzeszczą nieznośnie. Każdy zmyka, gdzie pieprz rośnie. Koncercik taki Da się we znaki. Czy się nie boisz? zażyj tabaki. Stefan Oszalałeś bracie luby! Zbigniew Skądże te smalone duby? Maciej Od klucznika, od Skołuby. Zbigniew On żartował, wstydź się, wstydź. Przelewałeś w boju krew, Taki żołnierz, taki lew, Skąd ci teraz tchórzem być? MaciejW boju panie inna rzecz. Gdy Skołuba poszedł precz, Pra-pra-babek tych obrazy Wymówiły dwa wyrazy. Zbigniew ze śmiechem Jakie? Maciej “Już idą, już idą!” I oczyma wzięły w kleszcze. Patrzcie! przewracają jeszcze!... One tu nam głowy utną! Stefan biorąc świecę Patrzajże, toć to malowane płótno. Zbigniew Stary z zabobonu słynie, Słyszał dziwy o tym dworze. Zresztą trochę łyknął może, Jak się wyśpi strach mu minie. Stefan do Macieja Idźże za Zbigniewem tam, bierze odjętą karabelę. Ja przenocuję sam, Naprzeciwko w tej komnacie. do Zbigniewa Dobranoc. Zbigniew Dobranoc bracie. SCENA 4 Stefan Idzie do okna. Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo, Księżyc płynie swobodnie po przestrzeni bez chmur. Tajemnych uczuć niepojęta władza, Odbiera sen, tęsknotę naprowadza, Serca marzenie staje się potrzebą. Tak... tak... to straszny, bardzo straszny dwór! Prawdę mówił Maciej stary, Są tu strachy, są tu czary... Ten niepokój nieustanny Myśl o wzroku pięknej Hanny, Mówią jasno w chwili tej, Że czarami oczy jej... Tak... niezawodnie... bo wszedłszy pod ten dach, Tylko mi tych oczu strach... po chwili Nie, nie! Nie myślmy o tym... baczność mości Stefanie... Wszak się przyrzekło żyć w bezżennym stanie! Zegar bije północ. Cóż to jest? Maciej mówił, że od lat tysiąca, Chyba dusza wracająca Spoza grobu, dla pokuty Wprowadza w obrót ten zegar popsuty. Zegar skończywszy bić gra poloneza. Przestał bić a teraz gra. Słucha. Boże mój! melodia ta, Jakież chwile przypomina! Niegdyś mój ojciec, w rodzinnym kole naszem Mnie lub Zbigniewa, starszego syna, Ucząc drewnianym władać pałaszem, Tak często nucił ten sarmacki śpiew! Słyszę te piosnkę Z dziecięcych wspomnień echem, Jak płynie z piersi ojca Do niebiańskich stref! Widzę, jak matka Z anielskim swym uśmiechem Strzeże synów, Swoich synów Igrających w cieniu drzew. Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Słyszę jak rodzic Tę pieśń swobodnie nuci, Gdy za najświętszą sprawę Spieszy oddać krew... Widzę jak matka Niepewna czy on wróci, Wzywa Boga, Wzywa Boga, By łagodził wojny gniew! Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Idzie w głąb do okna z prawej strony i staje przy nim zadumany. AKT III Wielka opuszczona sala ze starymi, w niektórych miejscach uszkodzonymi obiciami. W głębi dwa ogromne okna, przez które widać ogród, pejzaż zimowy. Między oknami duży kurantowy zegar, nad nim herb. Nieco bliżej publiczności portrety dwóch mężczyzn w całej postaci naturalnych rozmiarów, jeden w zbroi, drugi w ubiorze hetmańskim. SCENA l Skołuba i Maciej. Skołuba wprowadza głównym wejściem Macieja, który zdjęty trwogą ogląda się po sali. Maciej Czemuśmy nie wzięli świecy? Skołuba szyderczo Księżyc świeci panie bracie. prowadzi go naprawo i uchyla drzwi. Zważaj wasze, tam w komnacie, Jeden z młodych panów stanie. Maciej zagląda. Teraz obejrz się za plecy. Maciej Gdzie? Skołuba wskazując Tam gdzie drzwi w drugiej ścianie. Maciej idąc za Skołuba, który przechodzi na lewo Tam? Skołuba ukazując Tam drugi ma posłanie. Maciej Więc nie razem? Skołuba spoglądając nań spod oka Nie mospanie. Maciej Maszże tobie! Skołuba Jakoś stary Minę stracił już rubaszną... Maciej Jak tu straszno, jak tu straszno... Malowidła niby mary... Skołuba Straszno... tutaj... aż przenika Masz za dzika... masz za dzika! Maciej rozglądając się Te makaty odrapane, do Skołuby Nie, ja na to nie przystanę! Razem muszą spać panicze, I ja przy nich zostać życzę. Skołuba Ani sposób, ja w tym względzie Spełniam to, co Miecznik każe. Maciej A gdzież ja? Skołuba Waść tu spać będzie. Maciej Tutaj... tutaj? Skołuba Przy zegarze. Maciej Ależ tutaj zimno srodze, Tu by wszystko we mnie skrzepło. Zresztą na czym? Skołuba Na podłodze, Przy zegarze będzie ciepło. Bo ten zegar... Maciej żywo Co? Skołuba Te ściany...! Maciej niespokojnie Hę? Skołuba Obrazy... Maciej Co obrazy? Skołuba Czasem... Maciej Czasem? Skołuba spoglądając na Macieja Dwór ten znany... Maciej coraz niespokojniej, biorąc go za rękę Dwór ten znany? bez urazy, Z czego znany? Skołuba usuwając się Pozwól wasze, O tej porze światła gaszę. Wzywam świętych ku pomocy, I spać idę... znacząco Dobrej nocy! Maciej zatrzymując go Nie, nie, nie, ja nie puszczę waszeci. Co znaczą twoje słowa tajemnicze, Bardzo więc proszę, niech mię waść oświeci, Choć się nie lękam, jednak wiedzieć życzę. Skołuba ironicznie Nie lękasz się? Maciej Nie. Skołuba Widzę, a zresztą jest nas dwóch. Posłuchaj zatem, kiedyś taki zuch! Ten zegar stary gdyby świat, Kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, Nakręcać próżny trud. Lecz jeśli niespodzianie Ktoś obcy tutaj stanie, Pan zegar, gdy zapieje kur Dmie w rząd przedętych rur. Dziś zbudzi cię Koncercik taki. Boisz się? Maciej Nie. Skołuba Zażyj tabaki. Te wielkie malowidła dwa, Na względzie wasze miej. Miecznika pra-prababka ta, Ta pra-prababką tej. Przy obcych w nocnej dobie, Te pra-prababki obie Wyłażą z ram, gdy pieje kur I nuż w zacięty spór. Niejednym się Dały we znaki. Strach waści? Maciej Nie!... Skołuba Zażyj tabaki!... Odchodzi zostawiając Macieja w osłupieniu. SCENA 2 Maciej sam po chwili Poszedł, zostawił mię... niech cię piorun trzaśnie! Zapewne kłamał... licho go pal! Aj! Gdyby trochę prawdy ukrywały te baśnie, Toż byśmy mieli dopiero bal! zmierzając ku drzwiom Nie widać panów... Głos z portretu z prawej Już idą! Głos z portretu z lewej Już idą! Maciej przelękniony, wraca na środek sceny Hę? co? kto?... Kto tu jest? rozgląda się Nie widzę nikogo. Wyraźniem słyszał “już idą... już idą!” Skądże te słowa pochodzić mogą, Toć jeszcze nie piał kur, Czyżby tak wcześnie zaczynał się spór Tych pra-pra... Spostrzega, że miejsce malowanych zajęty ruchome twarze. Aj! nie, nie, ja nie marzę! Pra-pra-pra-babki wykrzywiają twarze, Zgasłymi oczyma przewracają obie!... Ratuj kto żywy!! uciekając wpada w drzwiach na Zbigniewa i Stefana Zbigniew zdziwiony Macieju, co tobie? SCENA 3 Stefan, Zbigniew, Maciej. Pachołkowie wnoszą świece, jeden idzie na prawo, drugi chce iść na lewo. Maciej Nic, nic, powiem w jednym słowie Jak odejdą pachołkowie. wstrzymując jednego ze świecą Tu na stole postaw bracie. pachołek stawia i odchodzi. Te dwie, o te dwie postacie, A ten zegar, a te ściany... Stefan Co ty pleciesz, co się dzieje? Maciej Niech no tylko kur zapieje... do jednego Panie, do drugiego Panie mój kochany! Zbigniew I cóż, gdy zapieje kur? Maciej Ten zegar stary gdyby świat, Zepsuty od tysiąca lat, Kuranty gra Z przeklętych rur. Pra-pra-pra-pra Pra-babka ta, Z tą pra-pra-pra Prowadzi spór. Gdy wszystko pośnie, Wrzeszczą nieznośnie. Każdy zmyka, gdzie pieprz rośnie. Koncercik taki Da się we znaki. Czy się nie boisz? zażyj tabaki. Stefan Oszalałeś bracie luby! Zbigniew Skądże te smalone duby? Maciej Od klucznika, od Skołuby. Zbigniew On żartował, wstydź się, wstydź. Przelewałeś w boju krew, Taki żołnierz, taki lew, Skąd ci teraz tchórzem być? MaciejW boju panie inna rzecz. Gdy Skołuba poszedł precz, Pra-pra-babek tych obrazy Wymówiły dwa wyrazy. Zbigniew ze śmiechem Jakie? Maciej “Już idą, już idą!” I oczyma wzięły w kleszcze. Patrzcie! przewracają jeszcze!... One tu nam głowy utną! Stefan biorąc świecę Patrzajże, toć to malowane płótno. Zbigniew Stary z zabobonu słynie, Słyszał dziwy o tym dworze. Zresztą trochę łyknął może, Jak się wyśpi strach mu minie. Stefan do Macieja Idźże za Zbigniewem tam, bierze odjętą karabelę. Ja przenocuję sam, Naprzeciwko w tej komnacie. do Zbigniewa Dobranoc. Zbigniew Dobranoc bracie. SCENA 4 Stefan Idzie do okna. Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo, Księżyc płynie swobodnie po przestrzeni bez chmur. Tajemnych uczuć niepojęta władza, Odbiera sen, tęsknotę naprowadza, Serca marzenie staje się potrzebą. Tak... tak... to straszny, bardzo straszny dwór! Prawdę mówił Maciej stary, Są tu strachy, są tu czary... Ten niepokój nieustanny Myśl o wzroku pięknej Hanny, Mówią jasno w chwili tej, Że czarami oczy jej... Tak... niezawodnie... bo wszedłszy pod ten dach, Tylko mi tych oczu strach... po chwili Nie, nie! Nie myślmy o tym... baczność mości Stefanie... Wszak się przyrzekło żyć w bezżennym stanie! Zegar bije północ. Cóż to jest? Maciej mówił, że od lat tysiąca, Chyba dusza wracająca Spoza grobu, dla pokuty Wprowadza w obrót ten zegar popsuty. Zegar skończywszy bić gra poloneza. Przestał bić a teraz gra. Słucha. Boże mój! melodia ta, Jakież chwile przypomina! Niegdyś mój ojciec, w rodzinnym kole naszem Mnie lub Zbigniewa, starszego syna, Ucząc drewnianym władać pałaszem, Tak często nucił ten sarmacki śpiew! Słyszę te piosnkę Z dziecięcych wspomnień echem, Jak płynie z piersi ojca Do niebiańskich stref! Widzę, jak matka Z anielskim swym uśmiechem Strzeże synów, Swoich synów Igrających w cieniu drzew. Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Słyszę jak rodzic Tę pieśń swobodnie nuci, Gdy za najświętszą sprawę Spieszy oddać krew... Widzę jak matka Niepewna czy on wróci, Wzywa Boga, Wzywa Boga, By łagodził wojny gniew! Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Idzie w głąb do okna z prawej strony i staje przy nim zadumany. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/III-2
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1088.html
PREMIER ACTE Une mer qui devient orageuse; sur les côtés des rochers. Le vestibule du temple de Diane. SCÈNE I Iphigénie et les prêtresses sont en prières pour que la tempête soit apaisée Introduction et choeur IPHIGÉNIE Grands Dieux! soyez-nous secourables. Détournez vos foudres vengeurs; Tonnez sur les têtes coupables; L innocence habite nos coeurs. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. IPHIGÉNIE Si ces bords cruels et sinistres Sont l objet de votre courroux, Daignez à vos faibles ministres Offrir des asiles plus doux. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. IPHIGÉNIE Que nos mains saintement barbares N ensanglantent plus vos autels; Rendez ces peuples plus avares Du sang des malheureux mortels. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. la tempête a cessé IPHIGÊNIE Ces Dieux que notre voix implore Apaisent enfin leur rigueur! Le calme reparaît. Mais au fond de mon coeur, Hélas! l orage habite encore. PREMIERE PRÊTRESSE Iphigénie, ô ciel, craindrait-elle un malheur? DEUXIÈME PRÊTRESSE D où naît le trouble affreux dont votre âme est saisie? IPHIGÊNIE Juste ciel! PREMIÊRE PRÊTRESSE Ah! parlez! divine Iphigénie! Nos malheurs sont communs; loin de notre patrie, Conduites avec vous sur ce funeste bord, N avons-nous pas toujours partagé votre sort? IPHIGÊNIE Cette nuit j ai revu le palais de mon père, J allais jouir de ses embrassements. J oubliais, en ces doux moments, Des anciennes rigueurs et quinze ans de misère. La terre tremble sous mes pas; Le soleil indigné fuit ces lieux qu il abhorre, Le feu brille dans l air, ei la foudre en éclats Tombe sur le palais, l embrase et le dévore! Du milieu des débris fumants Sort une voix plaintive et tendre Jusqu au fond de mon coeur elle se fait entendre! Je vole à ces tristes accents, A mes yeux aussitôt se présente mon père, Sanglant! percé de coups., et d un spectre inhumain, Fuyant la rage meurtrière. Ce spectre affreux, c était ma mère! Elle m arme d un glaive et disparaît soudain, Je veux fuir; on me crie «arrête! c est Oreste!" Je vois un malheureux, et je lui tends la main, Je veux le secourir; un ascendant funeste Forçait mon bras à lui percer le sein! CHOEUR DES PRÊTRESSES Ö songe affreux! nuit effroyable . O douleur! ô mortel effroi! Ton courroux est-il implacable? Entends nos cris, ô ciel! apaise-toi! IPHIGÉNIE Ö race de Pélops, race toujours fatale! Jusque dans ses derniers neveux, Le ciel poursuit encore le crime de Tantale! Le roi des rois, le sang des Dieux, Agamemnon descend dans la nuit infernale. Son fils restait à ma douleur. J attendais de lui seul la fin de ma misère. O mon cher Oreste, ô mon frère! Tu ne sécheras pas les larmes de ta soeur. DEUXIÈME PRÊTRESSE Calmez ce désespoir où votre âme est livrée; Les Dieux conserveront cette tête sacrée Osez tout espérer. IPHIGÊNIE Non, je n espère plus. Depuis que je respire, en butte a leur colère, D opprobre et de malheur tous mes jours sont tissus. Ils y mettent le comble ils m enlèvent mon frère! Air Ô toi qui prolongeas mes jours, Reprends un bien que je déteste! Diane, je t implore, arrêtes-en le cours! Rejoins Iphigénie au malheureux Oreste. Hélas, tout m en fait une loi! La mort me devient nécessaire, J ai vu s élever contre moi Les Dieux, ma patrie et mon père! Ô tot qui prolongeas mes jours, etc. CHOEUR DES PRÊTRESSES Quand verrons-nous tarir nos pleurs? La source en est-elle infinie? Ah! dans un cercle de douleurs Le ciel marque le cours de noire vie! SCÈNE 2 Thoas entre avec des gardes THOAS à part Dieux! le malheur en tous lieux suit mes pas. Des cris du désespoir ces voûtes retentissent! à Iphigenie Prêtresse, dissipez les terreurs de Thoas, Interprète des Dieux, que vos voeux les fléchissent! IPHIGENIE A mes gémissements le ciel est sourd, hélas . THOAS Ce ne sont pas des pleurs, c est du sang qu il demande. IPHIGENIE Quelle effroyable offrande! Apaise-t-on les Dieux par des assassinats? THOAS Le ciel par d éclatants miracles A daigné s expliquer à vous. Mes jours sont menacés par la voix des oracles, Si d un seul étranger relégué parmi nous, Le sang échappe à leur courroux! Air De noirs pressentiments mon âme intimidée, De sinistres terreurs est sans cesse obsédée Le jour blesse mes yeux et semble s obscurcir, J éprouve l effroi des coupables! Je crois voir sous mes pas la terre s entrouvrir Et l enfer prêt à m engloutir Dans ses abîmes effroyables! Je ne sais quelle voix crie au fond de mon coeur «Tremble, ton supplice s apprête!» La nuit de ces tourments redouble encore l horreur, Et les foudres d un Dieu vengeur Semblent suspendus sur ma tête! SCÈNE 3 Les Scythes entrent en foule CHOEUR DES SCYTHES Les Dieux apaisent leur courroux; Ils nous amènent des victimes; A ces justes vengeurs de crimes Que leur sang soit offert pour nous! IPHIGÉNIE à part Malheureuse! THOAS Grands Dieux, recevez nos offrandes! Moins je les espérais, plus vos faveurs sont grandes! UN SCYTHE Deux jeunes Grecs échoués sur ces bords Ont longtemps, contre nous, tenté de se défendre; Ils viennent enfin de se rendre, Après de pénibles efforts; L un d eux était rempli d un désespoir farouche Les mots de crime, de remords, Etaient sans cesse dans sa bouche, Il détestait la vie, il appelait la mort! CHOEUR DES SCYTHES Les Dieux apaisent leur courroux, etc. IPHIGENIE Dieux! étouffez en moi le cri de la nature! Si mon devoir est saint, hélas, qu il est cruel! THOAS à Iphigénie Allez, et les captifs vont vous suivre à l autel. Pour moi, qu un trop sinistre augure Menace du courroux des Dieux, Ma présence pourrait nuire à vos saints mystères. Iphigénie et les prêtresses sortent SCÈNE 4 THOAS au peuple Et vous, à vos Dieux tutélaires Adressez vos chants belliqueux! Que vos justes transports pénètrent jusqu aux cieux! CHOEUR DES SCYTHES Il nous fallait du sang pour expier nos crimes; Les captifs sont aux fers ei les autels sont prêts! Les Dieux nous ont eux-mêmes amené les victimes; Que la reconnaissance égale les bienfaits! Sous le couteau sacré que leur sang rejaillisse! Que leur aspect impur n infecte plus ces lieux! Offrons leur sang en sacrifice, C est un encens digne des Dieux! BALLET SCÈNE 5 Oresie et Pylade sont conduits, enchaînés THOAS Malheureux! Quel dessein à vous-mêmes contraire Vous amenait dans mes Etats? PYLADE Notre projet est un mystère C est le secret des Dieux. Tu ne le sauras pas! THOAS De ton arrogance hautaine La mort sera le prix.Gardes, qu on les emmène! ORESTE à Pylade O mon ami, c est moi qui cause ton trépas! Les gardes emmènent Oreste ei Pylade SCÈNE 6 CHOEUR DES SCYTHES Il nous fallait du sang, etc. PREMIER ACTE Une mer qui devient orageuse; sur les côtés des rochers. Le vestibule du temple de Diane. SCÈNE I Iphigénie et les prêtresses sont en prières pour que la tempête soit apaisée Introduction et choeur IPHIGÉNIE Grands Dieux! soyez-nous secourables. Détournez vos foudres vengeurs; Tonnez sur les têtes coupables; L innocence habite nos coeurs. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. IPHIGÉNIE Si ces bords cruels et sinistres Sont l objet de votre courroux, Daignez à vos faibles ministres Offrir des asiles plus doux. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. IPHIGÉNIE Que nos mains saintement barbares N ensanglantent plus vos autels; Rendez ces peuples plus avares Du sang des malheureux mortels. CHOEUR DES PRÊTRESSES Grands Dieux! soyez-nous secourables, etc. la tempête a cessé IPHIGÊNIE Ces Dieux que notre voix implore Apaisent enfin leur rigueur! Le calme reparaît. Mais au fond de mon coeur, Hélas! l orage habite encore. PREMIERE PRÊTRESSE Iphigénie, ô ciel, craindrait-elle un malheur? DEUXIÈME PRÊTRESSE D où naît le trouble affreux dont votre âme est saisie? IPHIGÊNIE Juste ciel! PREMIÊRE PRÊTRESSE Ah! parlez! divine Iphigénie! Nos malheurs sont communs; loin de notre patrie, Conduites avec vous sur ce funeste bord, N avons-nous pas toujours partagé votre sort? IPHIGÊNIE Cette nuit j ai revu le palais de mon père, J allais jouir de ses embrassements. J oubliais, en ces doux moments, Des anciennes rigueurs et quinze ans de misère. La terre tremble sous mes pas; Le soleil indigné fuit ces lieux qu il abhorre, Le feu brille dans l air, ei la foudre en éclats Tombe sur le palais, l embrase et le dévore! Du milieu des débris fumants Sort une voix plaintive et tendre Jusqu au fond de mon coeur elle se fait entendre! Je vole à ces tristes accents, A mes yeux aussitôt se présente mon père, Sanglant! percé de coups., et d un spectre inhumain, Fuyant la rage meurtrière. Ce spectre affreux, c était ma mère! Elle m arme d un glaive et disparaît soudain, Je veux fuir; on me crie «arrête! c est Oreste!" Je vois un malheureux, et je lui tends la main, Je veux le secourir; un ascendant funeste Forçait mon bras à lui percer le sein! CHOEUR DES PRÊTRESSES Ö songe affreux! nuit effroyable . O douleur! ô mortel effroi! Ton courroux est-il implacable? Entends nos cris, ô ciel! apaise-toi! IPHIGÉNIE Ö race de Pélops, race toujours fatale! Jusque dans ses derniers neveux, Le ciel poursuit encore le crime de Tantale! Le roi des rois, le sang des Dieux, Agamemnon descend dans la nuit infernale. Son fils restait à ma douleur. J attendais de lui seul la fin de ma misère. O mon cher Oreste, ô mon frère! Tu ne sécheras pas les larmes de ta soeur. DEUXIÈME PRÊTRESSE Calmez ce désespoir où votre âme est livrée; Les Dieux conserveront cette tête sacrée Osez tout espérer. IPHIGÊNIE Non, je n espère plus. Depuis que je respire, en butte a leur colère, D opprobre et de malheur tous mes jours sont tissus. Ils y mettent le comble ils m enlèvent mon frère! Air Ô toi qui prolongeas mes jours, Reprends un bien que je déteste! Diane, je t implore, arrêtes-en le cours! Rejoins Iphigénie au malheureux Oreste. Hélas, tout m en fait une loi! La mort me devient nécessaire, J ai vu s élever contre moi Les Dieux, ma patrie et mon père! Ô tot qui prolongeas mes jours, etc. CHOEUR DES PRÊTRESSES Quand verrons-nous tarir nos pleurs? La source en est-elle infinie? Ah! dans un cercle de douleurs Le ciel marque le cours de noire vie! SCÈNE 2 Thoas entre avec des gardes THOAS à part Dieux! le malheur en tous lieux suit mes pas. Des cris du désespoir ces voûtes retentissent! à Iphigenie Prêtresse, dissipez les terreurs de Thoas, Interprète des Dieux, que vos voeux les fléchissent! IPHIGENIE A mes gémissements le ciel est sourd, hélas . THOAS Ce ne sont pas des pleurs, c est du sang qu il demande. IPHIGENIE Quelle effroyable offrande! Apaise-t-on les Dieux par des assassinats? THOAS Le ciel par d éclatants miracles A daigné s expliquer à vous. Mes jours sont menacés par la voix des oracles, Si d un seul étranger relégué parmi nous, Le sang échappe à leur courroux! Air De noirs pressentiments mon âme intimidée, De sinistres terreurs est sans cesse obsédée Le jour blesse mes yeux et semble s obscurcir, J éprouve l effroi des coupables! Je crois voir sous mes pas la terre s entrouvrir Et l enfer prêt à m engloutir Dans ses abîmes effroyables! Je ne sais quelle voix crie au fond de mon coeur «Tremble, ton supplice s apprête!» La nuit de ces tourments redouble encore l horreur, Et les foudres d un Dieu vengeur Semblent suspendus sur ma tête! SCÈNE 3 Les Scythes entrent en foule CHOEUR DES SCYTHES Les Dieux apaisent leur courroux; Ils nous amènent des victimes; A ces justes vengeurs de crimes Que leur sang soit offert pour nous! IPHIGÉNIE à part Malheureuse! THOAS Grands Dieux, recevez nos offrandes! Moins je les espérais, plus vos faveurs sont grandes! UN SCYTHE Deux jeunes Grecs échoués sur ces bords Ont longtemps, contre nous, tenté de se défendre; Ils viennent enfin de se rendre, Après de pénibles efforts; L un d eux était rempli d un désespoir farouche Les mots de crime, de remords, Etaient sans cesse dans sa bouche, Il détestait la vie, il appelait la mort! CHOEUR DES SCYTHES Les Dieux apaisent leur courroux, etc. IPHIGENIE Dieux! étouffez en moi le cri de la nature! Si mon devoir est saint, hélas, qu il est cruel! THOAS à Iphigénie Allez, et les captifs vont vous suivre à l autel. Pour moi, qu un trop sinistre augure Menace du courroux des Dieux, Ma présence pourrait nuire à vos saints mystères. Iphigénie et les prêtresses sortent SCÈNE 4 THOAS au peuple Et vous, à vos Dieux tutélaires Adressez vos chants belliqueux! Que vos justes transports pénètrent jusqu aux cieux! CHOEUR DES SCYTHES Il nous fallait du sang pour expier nos crimes; Les captifs sont aux fers ei les autels sont prêts! Les Dieux nous ont eux-mêmes amené les victimes; Que la reconnaissance égale les bienfaits! Sous le couteau sacré que leur sang rejaillisse! Que leur aspect impur n infecte plus ces lieux! Offrons leur sang en sacrifice, C est un encens digne des Dieux! BALLET SCÈNE 5 Oresie et Pylade sont conduits, enchaînés THOAS Malheureux! Quel dessein à vous-mêmes contraire Vous amenait dans mes Etats? PYLADE Notre projet est un mystère C est le secret des Dieux. Tu ne le sauras pas! THOAS De ton arrogance hautaine La mort sera le prix.Gardes, qu on les emmène! ORESTE à Pylade O mon ami, c est moi qui cause ton trépas! Les gardes emmènent Oreste ei Pylade SCÈNE 6 CHOEUR DES SCYTHES Il nous fallait du sang, etc. Gluck,Christoph Willibald/Iphigénie en Tauride/II